Chyba się nie pomylę, gdy napiszę, że wszystko zmierza do tego, że część zajmowanego miejsca w Polsce będziemy musieli oddać.

(Obok: Aleksander Poroh, Kopia "Krzyku" Edwarda Muncha)

„Zawsze wyobrażałem sobie, że relacje polsko-izraelskie będą odwoływały się do doświadczenia współżycia przez tysiąc lat na obszarach etnicznie, kulturowo, religijnie mieszanych - zapewniał prezydent Komorowski przywódcę Izraela Szymona Peresa podczas pierwszego dnia wizyty w tym kraju” – przeczytałem na Wirtualnej Polsce. Bardzo ciekawe zdanie. To już nie Polska, ale obszary „etnicznie, kulturowo, religijnie” mieszane. Niedawno ktoś mówił, że Żydzi byli w Polsce współgospodarzami. A podczas uroczystości związanych z powstaniem w getcie warszawskim zdaje się jeden z gości z Izraela zadał pytanie, jak wyglądałby ten plac, gdyby nie holocaust? Dodajmy, że podobno Warszawa była największym skupiskiem ludności żydowskiej w Europie. Chyba się nie pomylę, gdy napiszę, że wszystko zmierza do tego, że część zajmowanego miejsca w Polsce będziemy musieli oddać.